Zbyt pijana, żeby jechać rowerem do domu, wsiadam do autobusu. 166 z Ursynowa w stronę Pragi. Ostatni kurs, potem już tylko nocne na około, choć i z tym nie jest łatwo, bo krąży i przystanki się gubią. Na Solcu wsiada kilku legionistów umundurowanych w białe bluzy z czarnymi paskami i czerwono-zielono-białe szaliki.
– Pan poczeka dwie minutki! Kolega biegnie!
Autobus czeka. Wiadomo, lepiej nie zadzierać.
– Wszyscy są?
Wbiega zziajana dziewczyna i dwóch tuż za nią.
– Ce Wu, Cewukaes kierowca z Legią jest!
Ruszamy. Patrzę na nich spod czapki. Odruchowo kontroluję swoją kurtkę, czapkę, torbę. Powinien być spokój.
– Jak on dalej jedzie? – zwraca się do mnie wyzywająco jeden z.
– Teraz był Solec, dalej mostem Poniatowskiego, Zieleniecką i na Pragę.
– Dzięki! Fajna torba.
– Dzięki! – Jestem zbyt pijana, żeby się pohamować, więc dodaję: - Mojej dziewczyny...
– Lesba?
– Tak jakby....
– Ce Wu, Cewukaes Legia z lesbami jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz