Wychodzimy z klubu Pow. Obejmuję ją, rozmawiamy, śmiejemy się odrobinę za głośno. Ciągniemy za sobą pijane rowery. Miasto wrze nocą. Dochodzimy do bramy, w której stoją dwaj mężczyźni. Na oko dwudziestokilkuletni, w dresach, tacy, których nie chce się spotykać w ogóle, a tym bardziej w obsikanym, ciemnym zaułku. Ale jest noc, szumi nam w głowach, nie myślimy o konsekwencjach. Całujemy się w tej bramie, mijając ich. Za naszymi plecami jeden rzuca do drugiego:
- Skoro one mogą, to teraz chyba nasza kolej.
* Tytuł posta jest zaczerpnięty od Karo/Lotte/jesieni. http://www.karo.iwasz.pl/blog/?tag=homoseksualna-propaganda
Pora zacząć wierzyć w ludzi w ciemnych bramach. / plu
OdpowiedzUsuńZawsze w nich wierzyłam!
Usuńsię nie chce, się nie chce.
OdpowiedzUsuńkto nie chce, ten nie chce :]
no dobra, nie wszystkie dresy są chętne na karesy :p
No i to się pięknie rymuje z mrówkodzikowym w drodze i podczas.
OdpowiedzUsuń