sobota, 13 stycznia 2018

impreza

W tym roku skończę trzydzieści trzy lata, niepodległość sto, a nasz związek pięć. Ta gra nigdy mi się nie znudzi.
Wracam do domu. Niesie mnie wino, dochodzi północ. Chciałam jeszcze pójść w noc, w miasto, ale ona mówi, że sen, zmęczenie, trochę jej się nie chce. Dochodzę do bramy, już mam wpisywać kod, prawie czuję zapach pościeli rozgrzanej jej ciałem. Dzwoni.
– Gdzie jesteś?
– Na imprezie.
– A, to spoko. Myślałam, że się poślizgnęłaś.
– Na parkiecie?
– Na chodniku!
– Chyba na czerwonym dywanie.
Rozłączam się. Jeszcze trzy piętra, szczęk klucza, miauk kota. Zdejmuję ubranie w przedpokoju. Jej sen pachnie biszkoptami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz